Raven Darkstorm szła ulicą. Było bardzo wcześnie rano i
słońce tak do końca jeszcze nie wzeszło, więc było jeszcze ciemno. Raven lubiła
mrok. Mrok był jej przyjacielem i często pomagał jej w pracy. A teraz mogła
nawet spokojnie pomyśleć o tym dziwnym śnie, który ostatnio miała. Ten dziwny,
piękny mężczyzna o arystokratycznych rysach, cały skuty łańcuchami. Kim on może
być i czemu jej się śni? Raven nie mogła przestać o nim myśleć.
Nagle się zatrzymała. Zdawało jej się, że słyszy głos. Ów
głos wołał ją po imieniu. Obejrzała się, ale nikogo wokoło nie było. Znowu
usłyszała głos. Tak! Wyraźnie ją wołał i dopiero teraz zrozumiała, że dobiega z
jej głowy. Skoncentrowała się, aby móc mu odpowiedzieć. Wtem rozbłysło
oślepiające światło. Kiedy Raven otwrzorzyła oczy, jej źrenicom ukazał się
mężczyzna z jej snów.
Przez jej głowę przeleciały miliony myśli, lecz jej
wyszkolenie jako agentki wzięło górę. Chłopak wyglądał na bardzo smutnego i
zagubionego. Miał wielkie, szmaragdowe oczy, na widok których Raven poczuła
gorąco w swoim łonie. Wzięła się jednak w garść i tylko podeszła do niego,
mówiąc:
- Hej! Kim ty jesteś? Co tu robisz?
Ów mężczyzna popatrzył na nią ze smutkiem i natychmiast
omdlał w jej ramiona. Raven poczuła jego bijące serce koło swojego.
„Muszę zabrać go do siebie i zobaczyć co z nim” - pomyślała
i tak też zrobiła. Coś mówiło jej, że musi mu pomóc, że łączy ją z nim jakaś
głęboka więź. Zaniosła go do domu i położyła na swoim łóżku. Po chwili znów
otworzył te swoje cudne oczy. Raven poczuła się oczarowana. Nagle w tych
pięknych tęczówkach dostrzegła strach.
- Och, nie bój się, nic ci tutaj nie grozi – uspokoiła go. –
Jak się nazywasz?
Mężczyzna uśmiechnął się słabo, teraz wydawał się jeszcze
przystojniejszy.
- Moje imię… - wyszeptał. – Nie mogę go zdradzić.
- Dlaczego? – spytała Raven.
- Bo ci nie ufam - odparł. Raven nie wiedziała, co z nim
zrobić, więc w końcu napoiła go sokiem marchewkowym i położyła do łóżka. Czuła
się dziwnie, trzymając go w swoim domu, ale wydawało jej się, że to najlepsze,
co mogła zrobić. Zresztą ten nic nie robił, głównie patrzył na nią smutnym
wzrokiem i powtarzał, że nic jej nie powie i żeby się od niego odczepiła,
jednocześnie dając się karmić rosołem na kurze.
Nadal jednak nie mogła przestać się o niego martwić. Wydawał
jej się taki kruchy i bezbronny, a jednocześnie czuła, że trzyma w sobie jakąś
mroczną tajemnicę, i że bardzo cierpi. „Zupełnie jak w moim śnie.” Może to jest
jakiś znak, może on szuka u niej pomocy? Tak bardzo chciała czegoś więcej się o
nim dowiedzieć. Czuła między nimi dziwną więź, jakby on był kluczem do
rozwiązania zagadki jej przeszłości. Bo Raven nie miała przeszłości, wiedziała
tylko, że jej „ojciec” zabrał ją z sierocińca, kiedy była bardzo mała. Nie
wiedziała, kim są jej rodzice, nie wiedziała, kim jest ona sama.
Spojrzała na śpiącego mężczyznę - był taki piękny, czarne
jak noc włosy opadały mu na twarz. Nie mogła się powstrzymać i delikatnie
pogłaskała go po policzku, aby go nie obudzić. Był taki zimny, wprost wiało od
niego chłodem.
Spał długo, Raven zdążyła iść w tym czasie na zakupy i
przebrać się. Włożyła czarne spodnie rurki, bluzkę na naramkach i podkreśliła
swoje oczy czarnym eyelinerem, a usta czerwonym tintem. Nie wiedziała, czemu
się tak stroi, w końcu nie wychodzila dziś nigdzie. Jej życie jako seryjnej
zabójczyni na zlecenie było bardzo samotne, chociaż sama się do tego nie
przyznawała.
W końcu leżący w jej łóżku mężczyzna się obudził.
- Hej - powiedziała Raven.
- Hej - odpowiedział.
- Mam jedno łóżko.
Popatrzył na nią.
- To nic, mogę się przesunąć, jest dużo miejsca –
odpowiedział ot, tak sobie.
- No wiesz! – oburzyła się Raven.
Tak, był przystojny, ale żeby od razu leżeć z nim w jednym
łóżku? Przecież dopiero co go poznała. No, ale z drugiej strony, kanapa jest
strasznie niewygodna.
- No dobra – westchnęła – możesz spać tutaj. Ale najpierw
powiedz mi, jak masz na imię.
On odwrócił od niej wzrok, ale zdążyła dostrzec w jego
spojrzeniu wielki ból.
- Nie mogę – szepnął.
Raven nie wytrzymała i ostrożnie dotknęła jego ramienia.
Odwrócił do niej głowę.
- Śniłeś mi się – powiedziała, patrząc mu w źrenice. – Wiem,
że to byłeś ty, wszędzie bym cię poznała. I wiem, że ty też mnie pamiętasz,
inaczej czemu byś się przy mnie tak nagle zjawiał?
Mężczyzna tylko na nią patrzył. Jego oczy… były cudowne
niczym prawdziwe szmaragdy i takie pełne smutku. W tej chwili cieszyła się, że
trening, który odbyła w dzieciństwie, sprawia, że nie widać po niej żadnych
myśli. Za to z niego mogła wyczytać tylko smutek, strach i złość.
- Możesz mi zaufać – powiedziała jeszcze cicho.
Mężczyzna nadal na nią patrzył i w końcu wyszeptał:
- Loki. Mam na imię Loki.
***
Po dyskotece Avengersi poszli do Tony'ego się zabawić.
Melody szybko odnalazła się w drużynie i zaproponowała grę w butelkę, co
wszystkim niezwykle odpowiadało. Znalazła jakąś butelkę po bardzo drogim
szamponie, wszyscy usiedli w kółeczku i zakręciła. Wypadło na Tony'ego.
- Szczerość czy wyzwanie?
- Wyzwanie. - Czekoladowe oczy Tony'ego zalśniły
figlarnie.
Melody zastanowiła się, jakie mu dać wyzwanie.
- Masz zrobić striptiz do melodii "Friday" -
powiedziała w końcu.
- Uuuuuu! - krzyknęła reszta Avengers.
Hawkeye natychmiast puścił jej piosenkę.
- No dawaj, Tony! – zawołał.
- Tony! Tony! – krzyczała reszta.
Tony pokazał swój najbardziej olśniewający uśmiech, stanął
na środku pokoju i zaczął zmysłowo wyginać się do muzyki. Najpierw bawił się
koszulką, co chwila podnosił ją i opuszczał, a potem jednym ruchem ją z siebie
zdjął i zaczął machać nią w powietrzu, odsłaniając piekną, umięśnioną klatę.
Clint zagwizdał, a Bruce aż się zarumienił i przycisnął twarz do szyi Thora,
który cały czas go obejmował. Za to Melody wręcz nie mogła przestać się gapić.
Tony był taki seksowny i dobrze zbudowany, aż chciała go dotknąć. Tony mrugnął
do niej i zaczął zdejmować spodnie cały czas ruszając biodrami jak prawdziwy
tancerz erotyczny. Spodnie wylądowały na podłodze, a ekipa zaczęła
krzyczeć.
- Majtki! Majtki! Majtki!
Tony wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Sami tego chcieliście.
Odwrócił się i już zaczął zdejmować z siebie majtki, a
wszyscy krzyczeli i gwizdali jak wariaci, kiedy to nagle do pokoju wszedł Nick
Fury.
- Czy wyście poszaleli?! – wrzasnął, a Tony próbował
wciągnąć na siebie majtki z powrotem. Melody jęknęła w duchu, już przestała
lubić Fury'ego.
- Czy ty zawsze musisz włazić w takim momencie, nędzny
śmiertelniku? - jęknął Thor, najwyraźniej również niezadowolony. Bruce odsunął
się od niego na bezpieczną odległość.
- Mieliście szukać Lokiego! - wydarł się Fury. - A nie
rozbierać się!
Wszyscy zrobili obrażone miny.
- Natasza powiedziała mi, co tutaj wyprawiacie.
No oczywiście - Nataszka była zazdrosna, bo sama nie dostała
zaproszenia na imprezę.
- Jak zwykle do niczego się nie nadajecie, więc znalazłem
Lokiego sam. Dam wam adres i macie tam iść. Ubrani!
Wszyscy Avengersi wyglądali na podnieconych tym, że wiedzą,
gdzie jest Loki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz