poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział czwarty


Hej!
Mam dla was dobrą wiadomość - znalazłyśmy betę i już nie będziemy robić tylu błędów! Mam nadzieję, że spodoba wam się nowy, czwarty rozdział! Dostałyśmy sporo rad odnośnie pisania.

***

Tony i Melody szybko przybiegli do kwatery Avengersów. Tony aż jęknął, kiedy zobaczył scenę przed sobą. Loki leżał nieruchomo na stole, a wszyscy stali wokół niego z marsowymi minami. Thor wyglądał, jakby miał zacząć płakać, ale był zbyt męski, aby się na to zdobyć. Tylko Nataszka stała z boku i oglądała swoje paznokcie. 
- Co się stało? – spytała Melody. Nie, żeby ją to jakoś wyjątkowo interesowało, w końcu Loki o mało nie ukradł jej chłopaka. 
Steve opowiedział im o tym, jak Loki nagle zrobił się cały blady, a potem zaczął krzyczeć i z jego oczu zaczęły ciec krwistoczerwone łzy, a potem padł bez życia. 
Melody podeszła do stołu, na którym leżały zwłoki i zobaczyła, że faktycznie na porcelanowych policzkach Lokiego są czerwone szlaczki. Tony stał z tyłu i starał się nie patrzeć na straszliwy i jednocześnie przepiękny widok na stole. 
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wpadła piękna ciemnowłosa dziewczyna o gwieździstych, przenikliwych oczach. W jednej ręce trzymała miecz samurajski, a w drugiej nunczaku. 
Melody coś tknęło, gdy spojrzała na nowo przybyłą. Wyglądała ona tak... jakoś znajomo. 
- Odsuńcie się od niego! - wrzasnęła nowa dziewczyna, a głos miała twardy i perlisty. Oraz równie znajomy. 
- Nie. 
Wszyscy odwrócili się - powiedział to Bruce. Słodki, uroczy i nieśmiały Bruce. W jego oczach błysnęła furia i momentalnie przemienił się w Hulka. Wszyscy, nawet Nataszka i nowa dziewczyna, zaczęli się odsuwać, ale zielony potwór tylko przycupnął nad Lokim, przyglądając mu się uważnie. 
- Pożre go - szepnął Stark, chwytając mocno Melody za ramię. Jego palce desperacko wczepiły się w ciało dziewczyny. 
Hulk jednak tylko nachylił się nad ciałem Lokiego, chwycił go za podbródek i nachylił się nad nim. 
- Co on robi? - zapytała Melody szeptem. 
- Wielki zielony potworze, dlaczego całujesz mojego brata? – zapytał oburzony Thor. 
- On mu chyba robi sztuczne oddychanie – odpowiedział Hawkeye. 
Wszyscy nagle na niego spojrzeli. 
- No co? – wzruszył ramionami. – Skoro Bruce wie, jak się robi sztuczne oddychanie, to czemu on nie miałby wiedzieć? 
- Tak, tylko dlaczego przeprowadza to na moim bracie? – spytał znowu Thor. 
Usłyszeli jakiś dźwięk i wszyscy odwrócili się w stronę stołu. Zobaczyli, że to Loki kaszle i łapie powietrze, a Hulk stoi nad nim i przygląda mu się z dziwnym wyrazem twarzy, mrucząc cicho. 
- Loki! Ty żyjesz! – Ta nowa dziewczyna podbiegła do stołu, ale Hulk tylko warknął na nią, wziął mdlejącego Lokiego w objęcia, ryknął głośno i wyskoczył przez okno. 
Wszyscy gapili się oniemieli. Tony otrząsnął się pierwszy. 
- O cholera, musimy za nim lecieć! 
I wszyscy wybiegli szukać Hulka i Lokiego. 
- Jezusie... jeszcze tego nam brakowało. King-Konga wersji beta... - mruknęła Melody. 
- Nie wzywaj przy mnie konkurencji... - warknął Thor, mrużąc oczy. Wydawał się przy tym naprawdę rozgoryczony. - I co ja teraz powiem Ojcu? Przecież w prawdę nie uwierzy... 
Stark poklepał go pocieszająco po ramieniu. 
- Nie martw się, znajdziemy ich. Hulka trudno przeoczyć, jest dość... duży. I zielony. A to Nowy Jork. Zielone rzeczy rzucają się tu w oczy. 
Thor kiwnął głową. Biegli ulicą, rozglądając się dookoła, ale Hulk jakby zapadł się pod ziemię. 
- O matko, patrzcie tam! – krzyknęła Melody i pokazała gdzieś palcem. 
Wszyscy spojrzeli w tym kierunku. Na szczycie wieżowca siedział Hulk i wyglądał, jakby kołysał coś w rękach. Avengersi wbiegli na dach najbliższego budynku, aby widzieć lepiej. Zakradli się, aby Hulk ich nie zauważył i aż szczęki im opadły, kiedy zobaczyli, co robi. Hulk siedział, kołysząc Lokiego w ramionach i mrucząc jakąś kołysankę. Od czasu do czasu głaskał kruczowłosego po głowie. Długie, czarne włosy delikatnie spływały po umięśnionym ramieniu Hulka. 
Tony wyglądał na zachwyconego, ale zaraz się zasmucił. 
- Powinienem zabrać ze sobą aparat fotograficzny. 
- Weź przestań, Tony – ofuknął go Steve. – Musimy ściągnąć ich na ziemię i odbić Lokiego. 
- Hej, a widział ktoś tę dziwną dziewczynę? – spytał Hawkeye. – Chyba była z nami przed chwilą. 
Wszyscy zaczęli się rozglądać. Nagle Natasha wskazała coś obok. 
Przed Hulkiem unosiła się w powietrzu płyta chodnikowa, a na niej stała ciemnowłosa dziewczyna. 
- Oddaj mi Lokiego – powiedziała – inaczej pożałujesz. 
Hulk popatrzył na nią, jakby właśnie zobaczył komara, który próbuje mu rozkazywać. 
- Mój - warknął przeciągle, odwracając się od dziewczyny. Wyglądało na to, że nie będzie tak łatwo odbić Lokiego. Dziewczyna jednak uniosła ręce i Hulk zaczął się unosić w powietrzu, jakby chwycił go kolejny, jeszcze większy olbrzym. 
- Oddawaj! 
- Nie! - krzyknęła Melody, podrywając się do lotu. Podleciała do drugiej dziewczyny, spychając ją z płyty, a tamta straciła równowagę. Hulk ciężko wylądował na szczycie wieżowca, widocznie oszołomiony. 
- To teraz się wkurzy... - mruknął Tony. 
- Niestety, muszę ci przyznać rację, śmiertelniku - stwierdził ponuro Thor. 
Po chwili Hulk doszedł do siebie, ryknął straszliwie i skoczył w kierunku Melody, która stała teraz na płycie. Przedtem delikatnie położył Lokiego na dachu wieżowca. 
- Thor, zajmij się Panem Zielonym, ja zabieram Lokiego! – krzyknął Tony i podleciał do leżącego mężczyzny. 
Hulk tymczasem skakał po dachach i próbował złapać lecącą na płycie Melody. Thor ruszył za nim, aby go powstrzymać. Tony przyklęknął przy nieprzytomnym Lokim i sprawdził, czy ten żyje. Na szczęście oddychał. Tony westchnął. Loki wyglądał przepięknie w tymi rozwianymi, czarnymi niczym nocne niebo włosami, których kosmyki opadały mu na cudowną, marmurową twarz. Żeby tylko otworzył te swoje nieziemskie, szmaragdowe oczy. Już chciał go podnieść, ale nagle ktoś walnął w niego czymś i Tony prawie spadł z dachu. To znowu ta dziewczyna! Stała blisko Lokiego i zasłaniała go sobą. 
- Ani mi się waż go zabierać! – krzyknęła. 
- Chyba sobie żarty robisz! – Tony prawie się zaśmiał. – A tak w ogóle, to kim ty jesteś? 
Dziewczyna uśmiechnęła się, a jej uśmiech był jednocześnie piękny i straszny. 
- Nazywam się Raven Darkstorm – odpowiedziała. – I zaraz stanę się twoją zgubą. 
- Trzeba przyznać, masz dar patetyzmu - mruknął Tony, po prostu biorąc Lokiego na ręce i biegnąc z nim jak najszybciej mógł. Raven chciała go gonić... ale wtedy niebo spadło jej na głowę. 
- Przepraszam - mruknął Thor tonem świadczącym o tym, że wcale nie jest mu przykro. - Ale wara od Lokiego. I od tego wkurzającego śmiertelnika też - dodał po chwili wahania. Raven leżała nieprzytomna u jego stóp. Było to dość dziwne, w końcu tylko lekko ją popchnął swoim młotem, ale nauczył się już, że tutaj ludzie są delikatni. 
Nadleciał Tony, trzymając Lokiego. 
- Musimy ją zabrać do bazy, ona chyba wie coś o Lokim. 
- Dobrze – powiedział Thor, wizął nieprzytomną Raven i przewiesił ją sobie przez ramię. – Idziemy. 
W tym czasie Melody udało się za pomocą swoich mocy uśpić Hulka. Owinęła go jeszcze metalowym słupem dla pewności. 
Wrócili do bazy. Hulk zdążył już zamienić się z powrotem w Bruce’a. 
Lokiego zanieśli do specjalnego pokoju z wielkim łóżkiem i położyli go na nim, po czym zamknęli drzwi na klucz. Bruce odzyskał już przytomność. 
- Co się stało? – spytał wystraszony. – Czy ON zrobił coś złego? 
Na to Tony się uśmiechnął. 
- To zależy, co masz na myśli mówiąc „coś złego” – powiedział tajemniczo. 
Bruce patrzył na niego zdziwiony, nie wiedząc, o co mu może chodzić. 
- Zdaje się, że twoja druga strona znalazła sobie chłopaka – powiedział Clint. 
- Co? – Bruce nadal nie mógł zrozumieć. 
Melody westchnęła. 
- Oni chcą powiedzieć, że Hulk zakochał się w Lokim – wyjaśniła mu powoli, aby zrozumiał. 
- O Boże, Thor mnie zamorduje! - jęknął Bruce. 
- Będzie potrzebował do tego dobrego nekromanty - zauważył Tony. - Znaczy, raz cię zamorduje za mizianie się z Capem, więc kolejne zabicie będzie przysparzało sporo problemów... 
W tej chwili wszedł Thor z Mjolnirem przewieszonym przez ramię i bardzo uważnie ignorując Bruce'a, podszedł do Lokiego. 
- Co z nim? 
- Żyje, oddycha - powiedziała Melody. - Wyjdzie z tego. 
Wyglądało na to, że wydarzenia ostatnich godzin mocno odbiły się na Thorze. Wyglądał na zmęczonego i rozgoryczonego. 
- Cóż, mam nauczkę, aby nie ufać śmiertelnikom. 
- Nie wszyscy śmiertelnicy mają dwie twarze - zauważył Tony. Zapadła głucha cisza. 
Wszyscy oprócz Thora spojrzeli na Bruce’a, który wyglądał jakby miał się rozpłakać. Za to Steve wyglądał jakby miał ochotę wziąć go w ramiona i pocieszyć. 
- Słuchajcie, chyba powinniśmy obudzić tę dziewczynę – Melody szybko zmieniła temat. 
Dziewczynę położyli na kanapie. 
- Mówiła, że nazywa się Raven Darkstorm – poinformował ich Tony. 
- No i ma supermoce, jak ty Melody – stwierdził Steve. – Znasz ją może? 
Melody zaskoczyło to pytanie. Czy ją znała? Chyba nie, widziała ją pierwszy raz w życiu, ale było w niej tak bardzo coś znajomego. 
Zobaczyła, że wszyscy się jej przypatrują i szybko odpowiedziała: 
- Nie, nigdy jej jeszcze nie spotkałam. 
- Ale skąd ona zna Lokiego? – zastanawiał się Tony. 
Do pokoju wszedł Fury i przypatrzył się uważnie dziewczynie. 
- Kim ona jest? – spytał. 
- Nie wiemy – odpowiedział Steve. 
- Wiemy tylko, że coś ją łączy z Lokim – dokończyła Melody. 
Fury westchnął. 
- Czy wy zawsze musicie sprawiać kłopoty? Naprawdę czasami mam wrażenie, że prowadzę egzotyczne połączenie przedszkola z liceum pełnym napalonych gówniarzy. 
Nikt nic nie odpowiedział. 
- Banner, ubierz się. Thor, przestań się mazać, twój zły brat psychopata żyje, możesz wywlec swoje pokłady masochizmu i się cieszyć. Natasza, na Boga, obetnij paznokcie! Tony... ty niczego nie rób, dobrze? Melody, świetnie sobie radzisz. Reszta - do roboty! Niech połowa pilnuje Lokiego, połowa tej drugiej. I nie wyłączaj komunikatora, Stark, bo ci go wsadzę w dupę, jasne? - Powiedziawszy to odwrócił się i chyba tylko dlatego nie zauważył, jak Tony pokazuje mu język. Wychodząc, zatrzymał się jeszcze. 
- Aha, i niech ktoś przyniesie mi do gabinetu kawę. Wiecie, jaką lubię – powiedział i opuścił pokój. Wychodząc trzasnął drzwiami. 
Wszyscy jednocześnie odetchnęli głęboko i znowu spojrzeli na leżącą dziewczynę. Nagle zaczęła się ruszać. 
- Chłopaki, ona się chyba budzi – zauważyła Melody. 
Dziewczyna imieniem Raven otworzyła swoje jadeitowe oczy i popatrzyła na pochylających się nad nią Avengersów. Jej oczy otworzyły się jeszcze bardziej i zerwała się z kanapy unosząc rękę, jakby chciała użyć jakiegoś tajemniczego ataku, ale nic się nie stało. Melody uśmiechnęła się sprytnie: 
- Założyłam na twoje moce tymczasową blokadę, więc nie próbuj niczego, dobra? – ostrzegła ją. 
Raven spojrzała na nią z mordem w oczach. 
- Gdzie jest Loki? Co z nim zrobiliście? – krzyknęła. 
- Mam lepszy pomysł – odezwał się Stark. – Może najpierw ty odpowiesz na nasze pytania, a potem my odpowiemy na twoje, zgoda? 
Raven usiadła obrażona. 
- Nie mam zamiaru na nic odpowiadać. 
- Thor, daj młotek! 
Thor zgodnie z prośbą podał Starkowi młotek, ale ten nie zdołał go utrzymać i potężna broń opadła na podłodzę z głuchym stuknięciem. 
- Zapomniałem... - jęknął Tony, podnosząc się z podłogi, a Thor uśmiechnął się szeroko z rozbawieniem, zabierając swoją własność i podstawiając młot Raven pod nos. 
- Patrz. To jest to, co cię spotka, jeśli nie odpowiesz na nasze pytania. 
Dziewczyna nie poczuła strachu, jednak zaciekawiło ją, czemu ten mężczyzna jest tak zainteresowany jej informacjami. 
- A ty to kto? 
- Ten młotek nazywa się Thor - odparł urażony Stark. 
- Nie, młotek nazywa się Mjolnir - palnęła Natasza, ale wszyscy ją zignorowali. Raven zaczęła coś kojarzyć. W dzieciństwie liznęła trochę mitologii nordyckiej. 
- Znaczy, to TEN Loki? Czy on przypadkiem nie urodził źrebaka? I węża? I takiego jakby wilka z... 
Umilkła, gdy napotkała wzrok Thora. 
- Mój brat nie lubi na ten temat rozmawiać – powiedział powoli i potoczył po wszystkich ostrzegawczym wzrokiem. – Z nikim. 
- Dobra, dobra, blondasku, rozumiemy – uspokoił go Tony. Znowu zwrócił wzrok na Raven – A panna Tajemnicza odpowie nam teraz na parę pytań. 
Raven spojrzała na niego wyzywająco. Tak łatwo im z nią nie pójdzie. Biedny Loki leżał gdzieś zamknięty, a ona musiała się użerać z tą bandą idiotów. Musi wymyślić sposób, aby go stąd zabrać i gdzieś ukryć. Ale zaraz w jej głowie pojawił się plan. Oczywiście! Uda, że się z nimi dogaduje, a potem, kiedy oni nie będą się tego spodziewać, ucieknie z Lokim. Czasami Raven naprawdę nie mogła się nadziwić, jaka jest sprytna. Ojciec byłby z niej dumny. 
Zrobiła potulną minkę i powiedziała: 
- Dobrze, odpowiem na wasze pytania, ale potem musicie mnie wpuścić do Lokiego. 
- Dobra – Tony wzruszył ramionami. – Niech ci będzie.

Brak komentarzy: